czwartek, 18 grudnia 2014

Morski smok, bądź wodna gadzina

Chciałbym pochwalić się świecznikiem. Z pozoru, świecznik jakich wiele. Na szczęście tylko z pozoru. Ile glinianych świeczników ze smokiem morskim widzieliście? Chyba znam odpowiedź. :)

Jeden, odwiedzając naszego bloga artystycznaceramika.blogspot.com.

Poniżej z dumą prezentowany smok ujrzał światło dzienne dość niedawno, powstając jako fantazja na temat niemożliwego połączenia ognia i wody. Tak, wiem - istnieje woda ognista, ale tym razem chciałem stworzyć odpoczywającego, ewidentnie wodnego smoka. Ma raczej wężowe ciało, płetwiaste łapy, ale nadal wyraźnie pazury. Nieco zaspany wyraz majestatycznego pyska idealnie komponuje się z blaskiem świecy, koniecznie prawdziwej, woskowej. Smok drzemie wokół cokołu, który wzorowałem na naturalnych tworach koralowców, stąd nieregularne kształty. Wszystko miało być rozmyte i lekko nieostre - zupełnie jak woda i płomień.

Co sądzicie? Zapraszam do podzielenie się opinią i komentowania.

Świecznik w pełnej okazałości


Zbliżenie na majestatyczną głowę i wspaniałą kryzę.


Spójrzcie na kolory - to musi być morski smok.


Niby zamknięte oczy, ale to tylko pozory...

środa, 3 grudnia 2014

Smocze rogi do picia

Wielkimi krokami zbliża się premiera trzeciej ekranizacji "Hobbita". Na pamiątkę smoczej przygody i z okazji chłodniejszej aury za oknem, prezentuję rogi do picia. jest to wyłącznie ręczna robota, sami widzicie zresztą specjalnie zachowaną, lekko nierówną powierzchnię, by róg lepiej w dłoni "leżał", nie ślizgał się, bo po napełnieniu go przednim trunkiem daremnego wylewania trzeba się wystrzegać. Smocze łby są wytworem wyobraźni, żaden element nie powstał przy użyciu form gipsowych, piankowych odlewów, etc. Dlatego też oba są podobne, ale nie identyczne. Prościej dzięki temu określić, który jest mój, a który żony. Chociaż moja piękniejsza połówka uważa zazwyczaj, że alkohol smakuje lepiej z rogu, który ja akurat trzymam. Rogi nie są ciężkie, choć wydają się masywne. Pojemnością są zbliżone do filiżanki. Wnętrze mają niesamowite, błyszczące drobinami złota.

Smocze zwieńczenia rogów do picia.


Mogą stać poziomo, lub w pionie.


Zestaw ewidentnie dla dwojga.

wtorek, 2 grudnia 2014

Świąteczny stół? Mamy coś na okazję.

Co sądzicie o tym zestawie mis i serwetników? Każdy element to efekt pracy wyobraźni i własnych rąk, nie użyto żadnej formy. Wzór zdobiący każde z funkcjonalnych naczyń powstał z połączenia wałka do ciasta i filcu - brzmi ciekawie, prawda? Pasują kolorystycznie do brązów starego drewna, czyli zwykłego blatu stołu, ale ich piękno podkreśli kremowy obrus. Idealnie pasują na ciasteczka piernikowe, pomarańcze nakłuwane goździkami, ale polskie jabłka i gruszki także prezentują się w nich miło dla oka. Dzieło wyszło spod kobiecych rak, więc jest delikatne, estetyczne i nieprzeciętne.

Zestaw w całej okazałości.


Zbliżenie na detal środka mis.


Piękny i wyraźny, prawda?


Serwetniki.


Zastawa stołowa jak marzenie.

wtorek, 14 października 2014

Przepiękny mak w czerwieni jesiennej

Na przepiękny październik proponujemy przepiękną ceramikę. Czerwone maki, w barwach ciepłej, słonecznej jesieni, lśniące poranną rosą i błyszczące słońcem. Ta patera jest  rozmiaru większych   talerzy, finezyjnie zagięte ku górze płatki czynią z niej doskonałą misę na owoce, orzechy, słodycze. Będzie idealna na jesienną kompozycję owocową - gruszki, śliwki, jabłka nabiorą niesamowitej smakowitości ułożone na takiej paterze. Dzieło, które przygotowała Kasia, jest niezmiernie szczegółowe i bardzo naturalne - wygląda jak prawdziwy kwiat, magicznie powiększony i utrwalony na zawsze. Cieszy oko, prawda?


Kwiatowe serce

Kwiat w pełnej okazałości

Zbliżenie na detale rzeźbione jakby przez naturę

Błysk jesiennego słońca na szkliwie

niedziela, 5 października 2014

Smaug Straszliwy i Samotna Góra

Znacie opowieść o Smaugu, który nadleciał z północy, by ogniem obrócić w popiół wspaniałości miasta Dale i zniweczyć potęgę Królestwa pod Górą? Ja znam. "Hobbit" był inspiracją tej lampki, powstałej trochę dla zabawy, trochę z zamiłowania. Paskudny jaszczur przycupnął na lśniącej skale, będącej wspomnieniem krasnoludzkiej twierdzy o wrotach zdobionych runami. Wieczorem, po zapaleniu małej świeczki w komorze wewnątrz, blask przypomina płonącą twierdzę.



Oko w oko ze straszliwym smokiem...

Smaug pilnujący góry ze skarbami.

Widok z lotu pta... smoka.

Wrota z runami krasnoludzkimi.

A tak wyglądał młodziutki Smaug (tuż po wykluciu, tzn. po wypaleniu)

sobota, 27 września 2014

Jesienne maki

Jesienne maki na pierwsze dni jesieni. Praktyczność złączona z urodą. Zapraszamy do komentowania. Funkcjonalne serwetniki i pełen naturalności talerz są ozdobą każdego stołu i pasują na każdą okazję. Okazale prezentujący się zestaw uczyni ze zwykłego obiadu elegancki posiłek, zapamiętany z przyjemnością nawet jeśli kulinarnie coś nie wyszło!
Owe złączenie praktycznego z pięknem jest autorstwa Edyty.









poniedziałek, 15 września 2014

Skarby scytyjskich kurhanów

Wiecie kim byli Scytowie? To tacy Tatarzy  z czasów, gdy nikt nie słyszał o Panu Wołodyjowskim czy Ukrainie. Ba, wtedy nie znano nawet Imperium Rzymskiego. Byli koczownikami ze stepów czarnomorskich, którzy zapuszczali się na wyprawy nawet na tereny dzisiejszego Śląska ponad 2500 lat temu. Ich grobowce to kurhany, ziemne kopce widoczne z daleka na trawiastych równinach. W w ostatnią drogę dawali swym bliskim nie lada skarby...
Scytyjskie naczynia były inspiracją dla tego talerzyka ze stylizowanymi, biegnącymi jeleniami.

This time, for the first time, I give you - a translation!

Do you know, who the Scythians were? They were more less Tatars from the times, when no one ever heard about Ukraine. In fact, when no one even known the Roman Empire! They were nomads form the grassland coasts of Black Sea, who had paid some military visits far in the western countries, Poland for example, around 500 B.C. Their tombs are called “kurgan” meaning “tumulus”, burial mounds easy to locate form far off in the grasslands. And worthy treasures were given to the dead for the last voyage…
Scythian bowls were inspiration for this plate with stylized deer.


Gonitwa ceramicznych jeleni



Wnętrze jest piaskowym złotem  efektem głębi



Zbliżenie na jelenia - jakby ledwo oczyszczonego z piasków kurhanu.



Talerz w całej okazałości




poniedziałek, 8 września 2014

Skarby Króla Samotnej Góry

Pierwszym skojarzeniem, gdy zobaczyłem te wazony, było wyobrażenie smoczego ognia, który strawił bogate komnaty i przepastne korytarze krasnoludzkiego królestwa pod Samotną Górą. Wazony, niby wykute w metalu, wyglądają jakby podpalił i nadtopił je potężny żar, który jedynie smocze trzewia są w stanie wydobyć. Prostota kształtu i niepowtarzalna złożoność płynnego, ognistego pomarańczu tworzą mieszankę niesamowitą i niemożliwą do powtórzenia. Słowem, to niepowtarzalne dzieło.

Wazony uratowane ze smoczego skarbca



Mimo ognistych barw, są zimne w dotyku.



Smoczy oddech zachowany na zawsze.

poniedziałek, 1 września 2014

Kwiaty końca lata

Zabawa z gliną często przynosi zaskoczenie. Czasami nieprzyjemne, gdy nasze "dzieło" źle zniosło wypał, albo kolory okazały się zupełnie inne od zamierzonych. Ale czasem uda się. Czasem wychodzą cuda. Czasem uda się - jakby zaklęciem - uchwycić piękno natury, która nie potrzebuje poprawiania, nieskrępowanej, beztroskiej, zachwycającej. Czasami uda się zaczarować kwiaty i uwiecznić je jako ozdobę do naszyjnika. Czasami, tym razem Edycie, uda się uchwycić piękno letnich kwiatów, by cieszyły nasze oczy nawet deszczową jesienią, czy śnieżną zimą.

 
Taki kwiat widziałem wczoraj w ogrodzie.


Daję rękę, że takie kwiaty kupiłem ostatnio żonie... Ten tutaj to jednak naszyjnik.

Nie ma dwóch takich samych, każdy jest niepowtarzalny.

Czerwone maki nawleczone na wisior.

Mój faworyt, wspaniale prezentujący się w promieniach słońca.



środa, 20 sierpnia 2014

Wrzosowy kwiat na owoce

Co sądzicie o rękodziele Kasi? Artystyczna ceramika, bez dwóch zdań. Wygląda jak kwiat rajskiego ogrodu, gdzieś w niezbadanej głębi gorącej dżungli. Delikatny róż przyciąga wzrok, ale niesamowite wrażenie robi spodnia strona płatków, przypominająca naturalne, niepowtarzalne barwy storczyków. Misa, choć wcale nie mała (średnica ok. 30 cm) sprawia wrażenie lekkiej, kruchej, jakby wykonanej z prawdziwej rośliny.




Wrzosowy róż wygląda jak gdyby sama natura go stworzyła.


Ale storczykowy fiolet (Tiffany) zapiera dech w piersi.


Zbliżenie na kwiatowe serce.


Ta sama misa w innym świetle.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Kulinarne starcie, czyli przepisy z "Uczty Lodu i Ognia"

Ostatni weekend spędziłem w kuchni. Właściwie, spędziłem w nim w sumie może dwie godziny, ale "cały weekend" lepiej oddaje moje zaangażowanie kulinarne. Uzbrojony w książkę kucharską "Uczta Lodu i Ognia", autorstwa dwóch fanek prozy George'a R.R.Martina, którego nie muszę chyba przedstawiać, przystąpiłem do pichcenia.


Do dzisiejszej wariacji kulinarnej bardziej niż ceramicznej zainspirował mnie kulinarny ale nadal artystyczny blog Lucy in the Sky . Polecam zajrzeć, bo zawiera niebagatelne przepisy.

W planach miałem zapiekankę z rzepy i pieczeń z dzika, ale moja nadobniejsza połówka w trosce o powiększającą się moją brzuszną dostojność zadecydowała, że zamiast zapiekanki z dużą ilością sera zrobimy pożywną zupę z rzepy. Summa summarum, był to dobry wybór. Ceramiczne łosie, które niedawno wyjrzały na światło dzienne z czeluści pieca, patrzyły na moje przygotowania z mieszanką politowania i zniecierpliwienia. 

W pełnej ceramicznej krasie.
Przepis prosty - obraną rzepę kroimy na kawałki (5-6 czarnych rzep, w większą kostkę) i gotujemy w mleku (3 szklanki), w którym topimy dwie gałązki tymianku. Niestety gałązek nie mieliśmy, więc ratowaliśmy się rozdrobnioną przyprawą. Gdy rzepa zmięknie, miksujemy ją z odrobiną mleka po gotowaniu, do pożądanej konsystencji, dodając stopione masło (pół kostki) i dwa ząbki czosnki (wyciśnięte). I już.

Z pieczenią z dzika były od początku problemy, ale co to dla entuzjastów. Zamiast dziczyzny, była wieprzowina. Zamiast polędwiczek (0,5kg), była szynka (1,5kg). Mięso pokroiłem na plastry (jak piana na piwie, na dwa palce grube) i zalałem marynatą. A marynata to niesamowicie aromatyczna mieszanka wytrawnego wina Rioja (2/3 szklanki wg przepisu na 0,5 kg polędwic), tej samej ilości octu z czerwonego wina, oraz cydru (a co, pokażmy wiecie komu, że lubimy jabłka). Ale kwintesencją smaku była mieszanka przypraw, bardzo popularna w średnich wiekach. Mieszamy po łyżeczce czarnego pieprzu, goździków, cynamonu, imbiru i szczyptę gałki muszkatałowej. Ucieramy - wykorzystaliśmy pierwszy raz w życiu moździerz od teściowej - i połowę proszku wsypujemy do marynaty. Mięso topimy w niej i nie wypuszczamy przez kilka godzin, może być nocnych.

Gdy mamy pewność, że marynata zrobiła swoje, mięsko z garnka nakłuwamy ostrym nożykiem i wtykamy 3-5 goździków na plaster. Resztką proszku z moździerza oprószamy mięso i pieczemy... aż będzie dobre, 15-30 minut w temp. 175 stopni C, może więcej, jak kto lubi mocno pieczone. Po kwadransie zlewamy sok z pieczeni i dolewamy go do rondla z marynatą - odparowując, próbowałem zrobić sos.

Efekt - nie było aparatu pod ręką... musicie wierzyć na słowo.
Zupa i pieczeń to pewna ekstrawagancja na języku, wpierw szok smakowy, potem... mniam, mniam. Nie wiem, czy nutka goryczy musi być, czy dałem za dużo tymianku, ale miłośnikom zup krem, polecam. Pieczeń... soczysta, mięciutka, ale bardzo wyczuwalna w smaku byłą nuta wytrawnego wina i octu winnego, dzięki dość rzadkiemu sosowi. Ale przyprawa była cudem.

Koniec końców, mi smakowało, Kasia także zjadła... Edyta się krzywiła.
A krzywiącym się pokazujemy karne łosie o wkurzonym spojrzeniu mojego autorstwa. Nie wiem dlaczego, ale mam straszną słabość do łosi, tych "krążowników bagien"

Łosie z gliny mieszanej, szkliwione transparentnym, usadowione w jałowcu.

 

sobota, 9 sierpnia 2014

"Natenczas ujął w dłoń RÓG..."

Wieczorna pora, więc będzie męski wieczór. Większość rzeczy, które zrobiłem nierozerwalnie wiąże się z typowo "podlaskim" sposobem spędzania wieczorów. Podlaski wieczór to magia puszczy, bagien, nagrzanego słońcem pola, zapachu traw i miodu. To śpiew ptaków, to szmer owadów, to ciepły wiatr i szelest liści. To magia zatrzymanego czasu. Wspomnienie czasu minionego i czasu zapamiętanego kierowało moimi dłońmi, gdy powstawały rogi... Tylko bez małżeńskich skojarzeń! Czas na biesiadę miodową.



Rogi do picia - najlepiej miodu pitnego, ale piwo także wspaniale z nich smakuje. Nie powinny mieć nóżek, po wypiciu odstawiało się je puste, ale zamiast pić na czas, powinno się delektować trunkami.


Szkliwo wewnątrz nie przepuszcza wilgoci, zaś te metaliczne na zewnątrz jest lekko chropowate i nie ślizga się w dłoni, nawet przy trzecim napełnieniu rogu porządnym dwójniakiem.






Każdy róg ma zakończenie w kształcie łba tura. Żadnego byle byka, tylko polskiego tura.


piątek, 8 sierpnia 2014

Biżuteria muśnięta czasem...

Biżuteria muśnięta czasem... inspirowana hieroglificznymi znakami z dalekiej przeszłości. Szkliwiona glina oddała ukryte piękno czasu, jest wyrazista, tajemnicza, przyciągająca uwagę i spojrzenie. Wszystkie prezentowane ozdoby są dziełem Edyty.

 

Mój faworyt - wygląda jak antyczny medalion z Myken, sprzed 3 tysięcy lat

 

Antyczna biżuteria w nowej odsłonie


Klasyczna róża



Medaliony z zapomnianych Myken


Medalion z antycznym kalendarzem spiralnym, a może to mapa Atlantydy?



Ten medalion przypomina wotum dla Bogini Hery, której ulubionym ptakiem był paw