Nasze ostatnie przygody z kulinariami 
naprawdę przypominały fabułę "Gry o tron". Uzbrojony w książkę kucharską
 "Uczta Lodu i Ognia", autorstwa dwóch fanek prozy George'a R.R.Martina,
 którego nie muszę chyba przedstawiać, przystąpiłem do pichcenia. A 
raczej, wykonałem kolejny krok na długiej i wyboistej drodze do zdobycia
 Kulinarnego Żelaznego Tronu. Tym razem, w pierwszej linii stanęła w 
szranki Kasia.
Do dzisiejszej wariacji kulinarnej bardziej niż ceramicznej zainspirował mnie kulinarny ale nadal artystyczny blog Lucy w niebie. Polecam zajrzeć, bo zawiera niebagatelne przepisy.
Tym razem, zaplanowaliśmy placki buraczane i 
przepiórki w elżbietańskim sosie maślanym. Pierwsze rozeznanie 
kulinarnym bojem przyniosło zaskoczenie, całkiem niemiłe. Odnieśliśmy 
wrażenie, tak na zdrowy rozsądek czytając przepisy, że czegoś w nich 
brakuje. Poważnie. Zrzuciłem to na karby chronienia tajemnicy 
kucharskiej nawet w książce kucharskiej.
Plackami zajęła się w całości Kasia. Ja byłem jej 
siłą napędową i źródłem frustracji. W sumie ile można słuchać marudzenia
 faceta "jestem głodny, długo jeszcze?" Ale Kasia jest ostoją spokoju, 
nawet jeśli coś idzie nie tak. Z plackami coś szło nie tak. Czuliśmy się
 jak wojska Północy prowadzone przez Roose Boltona na spotkanie armii 
Tywina Lannistera, nieświadomi, że stąpamy ku poważnym kłopotom. Ciężko jest złączyć składniki, które się nie chcą ze sobą złączyć. Może za "kałużą", gdize mieszkają autorki książki kucharskiej mają inne buraki?
 Nasze nie chciały się zlepić w pożądaną konsystencję. Przez myśl 
przeszło, że zamiast placków będą podsmażane buraczki. W przepisie darmo
 szukać bowiem jajka. Ale skoro placki buraczane miały i mają 
przypominać ziemniaczane, to trzeba było zaryzykować i improwizować. W 
sumie, na tym polega odwaga kulinarna.
Dołączenie jajka do boju zmieniło bieg kulinarnej historii.
Placuszki są genialne - delikatniejsze niż ziemniaczane, lekko słodkawe, chrupiące, nie nasiąkają tłuszczem, więc są lekkie i nawet po zjedzeniu kilku miałem ochotę na więcej. Zdecydowanie polecam. Wystarczy zetrzeć na tarce buraki (przynajmniej 2szt, ale porcję można powiększyć wedle uznania), dorzucić posiekaną cebulkę (szalotkę, albo co jest pod ręką) i po szczypcie soli oraz pieprzu. Wymieszać - i albo dodamy jajko, albo nie dodajemy jajka, zostawiamy na sitku, by mieszaninę odcedzić (ok. 1 godziny). Nie polecam czekania, wbijcie jajko. Na patelni rozgrzanej topimy trochę masła lub lejemy oliwy i smażymy placki z obu stron. Ciężko powiedzieć jak długo, bo placuszki są cudownie wilgotne i delikatne, więc sprawiają wrażenie niedosmażonych aż je spalimy :) - ale polecam potraktować je cierpliwością na patelni po 3-5 minut z każdej strony, aż się ładnie zarumienią. I gotowe. I szczerzymy ząbki ze zwycięstwa w potyczce. 
  | 
| replika czaszki smoka Targaryenów własnego autorstwa | 
O ile z plackami buraczanymi było trochę zaskoczeń, o tykle druga część planu przebiegła tak, jak miała.
Przepiórki w Polsce są pod ochroną, ale cyklicznie pojawiają się w atrakcyjnej cenie mrożone tuszki w sklepie reklamowanym przez dwóch kucharzy. Do najedzenia się przez dwie osoby, wystarczy opakowanie zawierające 4 sztuki. Jeśli planujemy danie jako degustacja, to przepiórka na głowę wystarczy. Prócz tych drobnych ptaszków  potrzebujemy jabłko, masło, sól  i czarny pieprz, a łyżka miodu tez nie zawadzi.
Jabłko trzeba pokroić na ćwiartki i wsunąć do brzuszków rozmrożonych, umytych, wytartych do sucha tuszek. Jak się nie mieści, to nic na siłę - podzielcie jabłko na ósemki. Tak nafaszerowaną przepiórkę najlepiej związać, by skrzydełka były pod nóżkami, a nóżki były przygięte do korpusu. Dzięki związaniu, podczas pieczenia te chudziutkie kończyny nie spalą się. Teraz musimy potraktować mięsko marynatą. Jako marynatę stosujemy elżbietański sos maslany, który moim zdaniem jest jednym z najsmakowitszych wymysłów w kuchni.
Robi się go tak:  ugotowane na twardo żółtko, rozciera się przez sitko i łączy z łyżeczką białego wina (można rozetrzeć widelcem, ale uważajcie na grudki), potem połączyć w rondelku z 1/2 szklanki wina białego (polecam wybrać smakujące wam, bo aromat wina będzie wyczuwalny), z 1/4 kostki masła oraz łyżką soku z cytryny. Należy go podgrzewać na wolnym ogniu, aż lekko zgęstnieje (20 minut, jak nic). Sos można lekko osolić.
Tak więc, wkładamy przepiórki do worka foliowego, zalewamy sosem - idealnie jeśli zostawimy je na noc. Jeśli nie mamy czasu, to przynajmniej na godzinę na stole, czy blacie kuchennym, w temperaturze tzw. pokojowej.
Piekarnik rozgrzać do 220 stopni, nie jest to żar smoczego ognia, ale ostrożnie, byście się nie poparzyli. Przepiórki  układamy piersią dumnie wyprężoną ku górze, nacieramy jeszcze trochę masłem, solą i pieprzem, a marynatę przelewamy do rondelka, by po podgrzaniu znowu zgęstniała. Można ją dosłodzić łyżką miodu, można, nie trzeba. Przepiórki sobie leżą w brytfance, albo na blasze i gdy sos się nagrzeje i zagęści, polejcie nim po przepiórkach. Najelpsze są do pieczenia aluminiowe, głębokie tacki, dzięki którym mięso się ładnie piecze i nie wysycha, a sos nie wypływa tam, gdzie byśmy nie chcieli. Piec należy przynajmniej 10 minut, aż soki wypływające  z mięsa będą żółte. I pora na szczerzenie ząbków.
   
  | 
| Do środka mieści się świeczka. | 
 Przepiórki są daniem idealnie nadającym się na 
wywieranie wrażenia. Podanie ich na półmisku, na posłaniu z rukoli, 
udekorowanej winogronami powoduje określone reakcje - rozszerzenie oczu,
 zamarcie rozmowy, wyraźnie wzmożoną pracę śliniawek. Nieśmiali będą 
onieśmieleni, głodni jeszcze bardziej głodni. Sos elżbietański jest 
arcydziełem smakowym, ale co najważniejsze, wcale nie wymaga ogromnych 
nakładów pracy. Szczerze mówiąc, nie wymaga wysiłku. Wiem co mówię, 
jestem facetem, który słyszał o pojęciu cierpliwość, ale traktuje tę 
cechę jak UFO. Przepiórki są - dla osób, które mają z nimi dopiero 
pierwsze doświadczenia - niesamowitym zaskoczeniem. Malutkie to, 
wielkości pięści. Samo włożenie ćwiartki jabłka do brzuszków było 
wyzwaniem! Ale rumiana skórka, spieczona masłem jest niezwyczajnie 
apetyczna. Idealnie pasuje do niej kieliszek wina, albo czegoś mocniejszego - koniecznie z kieliszkach, które można obejrzeć na naszym blogu: artystycznaceramika.blogspot.com.
 
  | 
| Przepiórki w pełnej okazałości |